sobota, 15 marca 2014

Potyczka z Linuxem, przemyślenia po ponad roku używania

Podłoże historyczne:

Ponad rok temu zdecydowałem się na porzucenie Windowsa na rzecz Linuxa. Od tego czasu spróbowałem kilku dystrybucji, dużo się nauczyłem, bardzo dużo się irytowałem, ale wytrwałem i jestem z tego bardzo zadowolony

Co opiszę:

Chcę się podzielić swoimi przemyśleniami, doświadczeniami i odczuciami z używania Linuxa jako podstawowego systemu operacyjnego.

Potyczka!

Na co dzień używam laptopa lenovo y570, ważną rzeczą w nim jest to, że posiada dwie karty graficzne: zintegrowanego intela i dedykowanego geforca. To wszystko pod Windowsem obsługuje Nvidia Optimus, sprawnie przełączając karty w razie potrzeby (chociaż czasem też się pierdzieli). To takie tło, będzie miało znaczenie później.

No więc zdecydowałem się na instalację linuxa. Ale jakiego? Pierwszą kwestią jest dobór dystrybucji. Ja specjalnie nie szalałem, nie czułem się na tyle zaawansowany żeby bawić się z ręczną konfiguracją miliarda rzeczy i zdecydowałem się na Ubuntu. Wtedy dostępna była chyba wersja 12.04 (albo 12.10, nie jestem pewien).
Ubuntu jest niesamowicie przyjazny dla użytkownika, dodatkowo moim zdaniem jest również bardzo ładny. Kolejną zaletą jest ogromna ilość tutoriali, poradników i innych tego typu rzeczy w internecie. Każdy problem jaki możesz mieć ze swoim Ubuntu ktoś już miał, rozwiązał i opisał w sieci. Każdy! A to jest na prawdę przydatne.
No więc wybrałem Ubuntu, ale że trochę się bałem zrobiłem więc dual boota (Ubuntu obok Windowsa). Na swojego nowego linuxa przeznaczyłem jakieś 150 giga. I tutaj protip: zróbcie osobną partycję na home. Zawsze bezwzględnie to jest podstawa życia i w ogóle! Nic tak nie ułatwia życia, zwłaszcza jak dopiero zaczynacie z linuxami i będziecie je często zmieniać (a będziecie, trzeba się wyszaleć). Co to daje? W katalogach użytkownika przechowywanych na partycji home są wszystkie wasze pliki i niemal wszystkie pliki konfiguracyjne przypisane do waszego profilu. Jeżeli katalog home jest na osobnej partycji to zostaje nietknięty w trakcie instalacji i macie całą waszą konfigurację tak jak ją zostawiliście.

Problemy pierwszego tygodnia.
Okazuje się, że mój konkretny model laptopa, przez jakiś błąd biosu czy coś takiego, przy ówczesnej wersji jądra linuxa za chiny nie chciał współpracować z programem do zarządzania dwoma kartami graficznymi. I dobry boże, ile ja miałem z tym problemów. Znaczy nic nie stało na przeszkodzie zostawić to tak jak jest, tyle że absolutnie nie uśmiechało mi się przez cały czas słuchać wycia 2. karty graficznej. No i laptop się nagrzewał... i bateria szybciej schodziła.
Ale jak wspominałem, problem był już opisany, był też rozwiązany. I (prawie) bez problemu udało mi się to obejść. Na dzień dzisiejszy wszystko działa już bez problemu, nowa wersja jądra linuxa radzi sobie z moimi nieszczęsnymi kartami.

Zamienniki Windowsowych programów:
Jakoś z tym nie miałem problemów. Nie używam office'a, kilka razy jak był potrzebny to używałem libreoffice. Ogólnie dla linuxa istnieje cała masa niesamowicie fajnych narzędzi. Szczególnie polecam zapoznać się z Vim-em. Są wersje niezbędnych do życia programów. Jest firefox, jest chromium (linuxowa wersja chrome), jest dropbox. Czego chcieć więcej.
Jest nawet linuxowa wersja napiprojekt - qnapi. Z tego odkrycia byłem bardzo zadowolony bo był to program za którym bardzo tęskniłem na początku.

Różne dystrybucje ten sam system:
Nie wiem jak dokładnie opisać czym są dystrybucje. Ciężko to wytłumaczyć bez wchodzenia w instalatory pakietów, repozytoria i środowiska graficzne. Grunt, że są różne, jest mnóstwo artykułów o tym która dystrybucja jest dla ciebie. Jeśli nie wiesz co to w ogóle jest polecam Ubuntu, dla trochę pewniejszych użytkowników pewnie Mint'a. Ale to wszystko kwestia gustu.
Ja osobiście próbowałem chyba 5 różnych dystrybucji i najbardziej byłem zadowolony z Debiana i Ubuntu.
Debian to król stabilności, ten system się nie zawiesza. Nigdy! Serio, ani razu przez jakieś 4 miesiące używania.
Ale jest w nim dużo grzebania. Babrałem się z nim długo i stwierdziłem, że jednak to nie jest dla mnie. Mojego Debiana pokonały 2 monitory. Nie mogłem jakoś zmusić go do automatycznej konfiguracji po przyłączeniu/odłączeniu tak jakbym chciał.
Dlatego obecnie używam Ubuntu. Ten system doskonale radzi sobie ze sprzętem. To głównie zasługa Steama. Są eleganckie sterowniki do kart graficznych. Są gry. Jest fajnie.

Gry:
Krótko i na temat: nie gram na linuxie. Jak chcę pograć przełączam się na Windowsa. Jeszcze nie jest to na tyle dobrze poukładane żeby wszystko odbywało się bezstresowo. Steam działa, mogę odpalić gry z moją mocniejszą kartą. Ale jest z tym za dużo zabawy. Gram żeby się odstresować, nie potrzebuje grzebać w jakiejś konfiguracji, to mam na co dzień.

Praca:
Jakiekolwiek aktywności informatyczno-programistyczne pod linuxem to czysty fun. Wszystko jest przyjemne. Instalacja bibliotek, debugowanie, kompilacja, instalacja serwerów. Wszystko jest proste i przede wszystkim, wszystko działa. Żeby zainstalować SDL (biblioteka C++ do gier) musiałem się męczyć przez 2-3 godziny, kopiować pliki z jednego katalogu do drugiego, kopać szturchać. Linux? 2 minuty. Szybko i sprawnie.


Podsumowanie:
Obecnie używam Windowsa tylko i wyłącznie do gier. Codzienna aktywność komputerowa, jak i prace programistyczne, wszystko wykonuje pod linuxem. I jestem z niego niesamowicie zadowolony! Polecam każdemu, kto chce spróbować czegoś innego, albo szuka środowiska do pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz